sobota, 27 maja 2017

#CzerwiecWRuchu Zaintrygowani?

Tik, tak, tik, tak... Czas pędzi nie ubłaganie, lato za pasem, co za tym idzie, bikini... #czerwiecwruchu o akcji dowiedziałam się z bloga Amandy. Co nie oznacza, że tylko ona bierze w tym udział, jest nas więcej:

I cały czas nas przybywa!

Projekt polega na zwiększeniu swojej aktywności w czerwcu, wszystko dokumentujemy zdjęciami, które publikujemy w mediach społecznościowych z #czerwiecwruchu. Jest nutka rywalizacji, bo jednak zdjęcia będą, toteż nie uda się oszukać!

Dodatkowo dawka motywacji, ponieważ możemy obserwować zmagania z samym sobą innych blogerów i nie tylko.

Do uwieczniania oraz monitorowania dziennych działań Joanna Semla, rysownik, stworzyła dla nas kalendarz projektu zaangażowanej w całą akcję Amandy, oraz inne dziewczyny też biorące udział w wydarzeniu. Wszystkie projekty są dostępne tutaj - klik.

Całą akcję zwieńczamy podsumowujący postem z rezultatami :)

Link do wydarzenia na Facebooku, klik.

Krótko o mnie, Marta, lat 26. Mama już prawie 5-miesięcznej córy. Aktywność? 3 razy w tygodniu zajęcia CrossFit, nie ma się czym chwalić, jestem dopiero początkująca. Planuje w dni wolne tj. wtorek, czwartek oraz weekend trening w domu + spacery z wózkiem, co  jest stałym elementem mojego tygodnia. To co, 01.06.2017 zaczynamy!

P.S. Dla motywacji skorzystałam z wyprzedaży na stronie Gym Hero, łapcie dziewczyny leginsy póki gorące :)

Wspierajmy się, bawmy i do dzieła! :)

piątek, 26 maja 2017

Dziennik rozszerzania diety. Marchewka.


Sara 09.06 skończy 5 miesięcy. Szkół odnośnie rozszerzania diety u niemowlaka jest wiele. Pewnie jak większość rodziców rozpoczynających przygodę z karmieniem czymś innym niż mlekiem natknęło się na te same artykuły co ja.
No i to pojawia się zasada: wprowadzanie pokarmów u dzieci  karmionych piersią po ukończonych 6 miesiącach, u reszty od 4 miesiąca.

Przygodę z karmieniem piersią zakończyłam na początku maja, dlaczego zdecydowałam się na pokarm stały tak szybko?

Czytam/czytałam książkę, którą każdemu polecam "Twoje niemowlę tydzień po tygodniu. Poradnik opieki nad maluszkiem". Jest bardzo przejrzysta,bo co nam tytuł sam sugeruje jest podzielona na tygodnie, w których szczegółowo jest opisane karmienie, drzemki, czego można się spodziewać, co robić w danym okresie. Naprawdę wiedza skondensowana w jednej bardzo lekkiej książce (lekkiej nie względu na ilość stron, tylko bardzo łatwej i szybkiej do czytania).



I właśnie w niej wyczytałam, że rodzic jest w stanie zauważyć u dziecka zainteresowanie czymś innym niż mlekiem i to jest znak dla nas, że dziecko jest gotowe na coś nowego.

Tak było u nas mała zaczęła nas obserwować jak jemy, wodziła wzrokiem kiedy widelec kierowaliśmy z talerza do buzi, to już był sygnał, że jest zainteresowana.

Finalnie zdecydowałam się na pokarmy stałe,  kiedy to na komunii, koleżanka, pani pedagog, matka dwójki dzieci poczęstowała moje dziecko bananem. Pierwsze co obruszyłam się i mówię "Ej, ale dietę to się rozszerza od warzyw" na co usłyszałam "A dajże spokój, ja zaczynałam książkowo a córka i tak nic nie je". No cóż nie protestowałam, hehe.

Zachwyt na buzi mojej córki jak poczuła smak banana był bezcenny. Długo nie myśląc, działam. I tak oto.

Poniedziałek, 22.05.2017.
Marchewka zmiksowana z mlekiem modyfikowanym. Początkowo wszystko wypluwała, może nawet nie wypluwała, co wypychała jęzorem całą papkę jaką jej podawałam. Zrobiłam dwa podejścia. W południe i po południu. Cierpliwie, spokojnie, bez stresu i frustracji. Poczuła smak czegoś innego, wystarczyło.



Wtorek, 23.05.2017.
Konsekwentnie trzymałam się tych samych godzin, mój błąd tym razem nie wymieszałam marchewki z mlekiem. Nie była zachwycona. W dalszym ciągu wszystko wypychała jęzorem. 



Środa, 24.05.2017.
Przełom, załapała, że mama daje na łyżeczce mniam, mniam, a nie truciznę. Zjadła wszystko co jej zmiksowałam za pierwszym podejściem. Otwierała szeroko dzioba jak zbliżałam się łyżeczką do jej buzi. 



Czwartek 25.05.2017.
Marchewka z mlekiem pochłonięta. Zakupione śliniaki :)

Mina mówi sama za siebie :)




Piątek, 26.05.2017.
Marchewka pochłonięta.





Jak widać na załączonych obrazkach, dziecko nie sprawia wrażenia, coby poznawanie się z marchewką było przeżyciem traumatycznym. 

P.S. Kupy regularnie i normalne, tyle że koloru marchewki :)
Powodzenia, cierpliwości, ahoj!

Od poniedziałku ziemniaczek :)

środa, 24 maja 2017

Blogowy magiel.

Od początku mojego blogowania naturalnie zaczęłam śledzić, grzebać, czytać, edukować się, inspirować. W internecie ilość blogów jest zatrważająca, większość jednak skupia się na ogólnej tematyce: BEAUTY i FASHION.

Są to tematy bardzo chodliwe bo jednak moda, ubrania, kosmetyki, makijaż towarzyszą nam na co dzień i praktycznie każdej z nas. A jednak w całym tym maglu znalazłam perełkę dla siebie i dla Was. oxinspirationxo.blogspot.com

Dlaczego dla mnie? Bo dotyczy zagadnień, które mnie interesują. Szczególnie teraz kiedy jestem głównie skupiona na macierzyństwie, choć w moim życiu dużo treningu, wszelkich tematów FIT, diety itd. to będę się dzielić z Wami moimi pasjami powoli.

U oxinspirationxo najbardziej przypadły mi do gustu posty z cyklu motywacja. Motywacji każdy z nas potrzebuję każdego dnia, a czasami zamiast jej przydałby się konkretny kop w tyłek. Drugi temat to pochłaniające mnie i pewnie wiele innych zarówno kobiet jak i mężczyzn rodzicielstwo.

Wracając do tematu macierzyństwa, dla mam, które czują się zagubione w całym tym wirze zmian polecam ten wpis. Bo początek podróży "mama" może być zróżnicowany, są tutaj fajne wskazówki jak nie zwariować :)

Następnie to czego nam brakuje w wychowaniu XXI wieku, tak popularne słowo bezstresowe, a tak mało granic. I jak widać chyba każda z nas ma z tym problem, tyle że nie wszystkie potrafimy się do tego przyznać, że jest ciężko, a ile matek tyle sposobów na wytyczanie granic dziecku.

I kiedy brakuje Ci energii i sił do tego wszystkiego. Znajdziesz tutaj post o tym jak zrobić żeby tej energii było więcej :)

Poza tym dużo postów z cyklu "Zrób to sam - DIY" i coby trochę liznąć kultury.




Zaglądajcie, komentujcie, lajkujcie! :)

Pozdrawiam mrs,mummy2be

wtorek, 23 maja 2017

List do mamy od córki.

Dzień Matki, 26 maj, święto mamy tuż, tuż.


Droga Mamo,

dziękuję Ci za cierpliwość, teraz mając 26 lat na karku, analizując nasze wzloty i upadki, wiem jak dużo kosztowało Cię cierpliwości i poświęcenia wychowanie mnie. Nigdy mnie nie zawiodłaś, raz jest lepiej, raz jest gorzej, ale zawsze stoisz za mną murem.

 Nauczyłaś mnie wiary w siebie, że mam być silna, że mogę wszystko, że jeśli nie drzwiami to oknem. Obserwowałam Ciebie, jaką byłaś żoną, matką, wyłuskałam z Twoich zachowań i rytuałów to co dla mnie najlepsze.

 Nie wszystko,  nie wyobrażam sobie być tak oddana  mężczyźnie jak byłaś Ty, toteż Mój wie, gdzie leży żelazko, że zmywarka sama się nie włączy a i śmieci nie wyniosą.

Akceptowałaś wszystkie moje wybory, które nie ma co się oszukiwać, nie zawsze odpowiadały Twojej wizji mojej przyszłości, ale mimo to byłaś ze mną i przy mnie. Jak byłam mała i chciałam grać w tenisa, to grałam, jak jednak skakać do wody, skakałam. Kiedy powiedziałam, że nie idę na studia, tylko jadę do szkoły wizażu do Warszawy, to pojechałam, zrobiłam.

Nigdy nie usłyszałam: a nie mówiłam.

Trzymałaś mnie za rękę, kiedy robiłam pierwszy tatuaż. "Tylko nic nie mów ojcu, jak coś ja o tym nic nie wiedziałam"

Płakałaś ze mną, kiedy walił mi się świat. Głaskałaś po głowię i zawsze powtarzałaś, to minie.

Kiedy rozbiłam Twój samochód, nie krzyczałaś, nie dałaś szlabanu. "To tylko samochód, naprawi się."

Swoim podejściem do mnie spowodowałaś, że nigdy się nie buntowałam. Miałam jasno wytyczone granicę, których się trzymałam, wiedziałam kiedy jest czas na żarty, a kiedy na pracę. Zawsze mogłyśmy się dogadać.

Zaufałaś mi, umożliwiając mi w tak młodym wieku mieszkać samej, nie ciągnęłaś mnie za fraki na wieś, bo tak ma być i już!

I w końcu, nie poddałaś się, kiedy ojciec nas zostawił. Chociaż zostawił obraz jak po wojnie, to wstałaś, otrzepałaś się i brnęłaś dalej. Padłaś? Powstań! Popraw koronę i zasuwaj. Dla mnie, dla siostry.

Ciężko pracujesz dniami i nocami żeby wszystko miało ręce i nogi.

Tak samo dobrą robotę zrobiłaś z siostrą, na którą patrząc, myślę, że obie możemy powiedzieć, że jesteśmy z niej dumne.

Odegrałaś swoją rolę bardzo dobrze, powinnaś za nią dostać Oskara. Mogę być taka jak Ty.

Jestem dumna, kocham.


Córka.




poniedziałek, 22 maja 2017

Dziennik: rozszerzanie diety. Dzień I.

Poniedziałek, dzień jak co dzień. A jednak jakiś inny, postanowiliśmy rozpocząć rozszerzanie diety naszej małej.

I tak jak każdego dnia wstałyśmy koło 8. Mleko, zabawa, drzemka, sprzątanie, przygotowywanie posiłku na dietę no i marchewkowego dania dla córy. Poszłyśmy na spacer, po powrocie postanowiłam atakować z nowym punktem programu "kształtowanie małego człowieka". Jeść się przecież musi nauczyć, całe życie nie będzie leciała na butelce. :)

I tak upaprane w marchewce, ale zadowolone mamy nasz pierwszy posiłek za nami. Co prawda marchewkowy potwór nie wie jeszcze, że jak mamusia daje coś na łyżce to można to połykać, że nie samą butlą człowiek żyje, ale to wypracujemy.




Omniom mniom :)





Oto i on marchewkowy potwór! 






czwartek, 18 maja 2017

Karmienie piersią naturalną metodą antykoncepcji?

Czy karmiąc piersią można ustrzec się kolejnej ciąży?

Faktów i mitów związanych z karmieniem piersią jest mnóstwo. Jednym z nich jest mit jakoby karmienie piersią miało zapobiegać ciąży. Podzielę się z Wami moimi doświadczeniami.

Córkę urodziłam 09.01.2017 przez cesarskie cięcie, laktacja ruszyła mi po trzech dniach od porodu. Do maja moja pociecha była małym cycucholikiem, nie dla mnie było przystawianie dziecka na żądanie, szkoła rodzenia wbiła mi do głowy zasadę karmienia co 2-3h. Trzymałam się tego co umożliwiło mi rozpoznawać od samego początku potrzeby mojego malucha.

Po przyjeździe do domu po porodzie pierwsze co to założyłam zeszyt w którym zapisywałam od godzin karmienia, z której piersi, godzin drzemek, ilość zmienionych pieluszek, notowałam dosłownie wszystko nawet co sama jadłam (na wypadek występujących jakichkolwiek dolegliwości u nowego członka rodziny) chyba to pomogło mi w dobrej komunikacji z córką, starałam się ją rozgryźć.

Po porodzie rozpoczął się magiczny okres sześciotygodniowego połogu. Bardzo zależało mi na szybkim powrocie do treningów, dlatego już na 1 marca 2017 umówiłam się do swojego lekarza prowadzącego na wizytę kontrolną. Taki był warunek postawiony przez mojego narzeczonego, jeśli dostanę zielone światło do treningów mogę zacząć.

1 marca 2017 wizyta i moje zdumienie. Pan doktor zrobił mi badanie USG, po czym poinformował mnie, że właśnie mam owulację. Zdębiałam. Tyle się nasłuchałam że bez stresu, że karmienie piersią zapobiega ciąży, że to przez prolaktynę, że żadnych dodatkowych środków antykoncepcji, itd. Gówno prawda!

Dziewczyny mój organizm po sześciu tygodniach pracował na najwyższych obrotach i był w stanie zafundować mi kolejnego bobasa, nic sobie miał z tego że karmiłam piersią!

Nie słuchajcie bredni, że karmienie ma cokolwiek wspólnego z zabezpieczaniem się. Jeśli chcecie poczekać z kolejną pociechą pamiętajcie o antykoncepcji. O tabletkach jednoskładnikowych, które można stosować przy karmieniu bądź klasycznych prezerwatywach.


Pozdrawia Mały Mlekopijca :) Ahoj!

środa, 17 maja 2017

"Duński przepis na szczęście. Najskuteczniejsza filozofia wychowania"

 Od pewnego czasu czytałam książkę "Duński przepis na szczęście. Najskuteczniejsza filozofia wychowania".  Sądzę że wielu z nas zdaję sobie sprawę z tego że kraje skandynawskie od wielu lat są najszczęśliwszymi krajami świata. Podtytuł książki brzmi "Najskuteczniejsza filozofia wychowania" idąc drogą dedukcji można wywnioskować że źródłem tej szczęśliwości jest podejście do dzieci, sposób w jaki je traktujemy, jak wychowujemy. Skoro od dawna Norwegia, Dania, Finlandia, Islandia, Szwajcaria, Szwecja są na pierwszych miejscach rankingu World Happiness Report, sedno musi tkwić w kształtowaniu społeczeństwa, a podróż tą rozpoczynamy od dziecka. Ponieważ jestem od pewnego czasu mamom i zależy mi na wychowaniu szczęśliwego Obywatela Świata, świadomego, pewnego siebie, realizującego swoje mniejsze i większe cele życiowe sięgnęłam między innymi po tę pozycję. Informacji, wiedzy, poglądów nigdy dosyć w szczególności w kwestii kształtowania dziecka.

Zacznę od tego że nie zgodzę się ze wszystkimi radami z tej książki. Aczkolwiek nie będę się na ten temat rozpisywać, sięgnijcie po nią i sami wyciągnijcie z niej to co dla Was najlepsze.

Uwielbiam filozofię hygge, która ostatnio zrobiła się dość popularna. Jest tutaj rozdział poświęcony jej, jak ważną rolę stanowi w życiu Skandynawów. W czasach kiedy zapomnieliśmy o cieple rodzinnym, o wspólnym spędzaniu czasu na rzecz smartfonów, tabletów i pogoni za pieniędzmi co niestety odbija się na naszych latoroślach.

To co mi się podoba to na pewno pomysł przeprogramowania się, które polega nie na ocenianiu dziecka, a jego zachowania. Wyeliminowanie stwierdzeń takich jak złośliwe, nie grzeczne, cwane a szukanie jego źródła i odnajdywanie w nim czegoś pozytywnego.


Uczenie emocji również tych złych. Nie karać za to że w danym momencie nasza pociecha jest zła, sfrustrowana czy niepewna tylko rozmawianie dlaczego czuję się tak a nie inaczej, co się do tego przyczyniło. Sądzę że rozmowa na każde tematy, nawet nie wygodne i nie do końca na rękę rodzicom kształtuje w dziecku poczucie bezpieczeństwa i to że jest ważne. Moglibyśmy zamienić zdanie "Powinieneś być szczęśliwy" które sądzę że nie jedno z nas usłyszało sto razy w swoim życiu, no bo przecież mamy co jeść, czym się bawić itd. Na rozmowę, co składa się na to że kiedy my uważamy,że dziecko powinno być szczęśliwe, ono nie jest.

Podoba mi się teza, że dziecko samo wie jaką dawkę stresu jest w stanie przyjąć, instynktownie. Teraz by się wydawało nie do pomyślenia dawanie dzieciom wolnej ręki. Chuchamy, dmuchamy uważaj to, uważaj tamto, nie rób, zostaw, stłuczesz kolano, zrobisz dziurę w spodniach, wywrócisz się,  itd. Ja sama całe swoje życie jako dziecko spędziłam u dziadków na jabłonce, teraz wielu moim koleżankom nie mieści się w głowie puścić ośmiolatka na drzewo, mimo że same to robiły. Dlaczego? Co takiego się zmieniło? Mam 26 lat wspinałam się po drzewach, spędzałam całe dzieciństwo na dworze i co? Jestem zdrowa! Uwaga! Przeżyłam. O dziwo nigdy w życiu nie miałam jakiś poważniejszych wypadków, które zakończyły się interwencją lekarza. Co się stało z nami rodzicami?


Książka ta przypomina o tym żeby traktować dzieci jak równych sobie, wyznaczać granice, których nie wolno przekraczać, ale uczyć przestrzegania ich rozmową, a nie terroryzowaniem. W świecie totalnie bezstresowego wychowania zaczyna brakować nam rodzicom cierpliwości i konsekwencji, czego skutkiem jest potem to co słyszymy w wiadomościach, a jeśli nie słyszymy to widzimy w knajpach czy na placach zabaw.


Wszystkim rodzicom, którzy chcą wychowywać a nie puścić dzieci samopas, polecam tę lekturę. Pamiętajmy dzieci nie rodzą się złe, ich zachowania są skutkiem naszego wychowywania  albo raczej nie wychowywania.

wtorek, 16 maja 2017

Namiastka nadchodzącego lata. Czyli Amstaff, mama z córką i balkon.

Wtorek 16.05.2017 namiastka miejmy nadzieję nadchodzącego lata. Rano zaliczyłyśmy kolejną dawkę szczepienia, potem spacer i w domu chill na balkonie. Musimy go sobie  zorganizować aby przebywanie na nim było niczym podróż na Bahamy. No i może żeby sąsiedzi nie widzieli każdego naszego ruchu. Oby ta pogoda nas nie opuściła i było już tylko coraz słoneczniej a co za tym idzie coraz cieplej.

I tak oto przy tej fantastycznej aurze dokończyłam (w końcu) książkę "Duński przepis na szczęście. Najskuteczniejsza filozofia wychowania" ale jej recenzja w kolejnych postach, wypiłam kubek popołudniowej cieplej kawy i relaksowałam się z córką i o zgrozo! Psem z worka "najniebezpieczniejsza rasa świata".


I tak z lewej pies, z prawej córa.


 Gniazdo niczym u starego tetryka.





O zdecydowanie, Love you till The End.


A i obiad na świeżym powietrzu.


 I nóżki gołe!

Najlepszą zakładką - znaleziony mimochodem stary paragon.


Jemu chyba też się podoba.

Pozdrawiamy, cała Trójka, ahoj! 



poniedziałek, 15 maja 2017

#mealprep #dieta Polędwica wieprzowa w ziołowej marynacie.

Dieta... Hm... Właściwie to się zastanawiam czy to co my robimy to jest dieta, czy po prostu racjonalne i zbilansowane żywienie. Fakt jest taki że trzeba nieco więcej czasu poświęcić na zakupy, przygotowanie posiłków i mieć to ogólnie lepiej zorganizowane niż gotowanie na spontanie.

Organizacja jest istotna ze względu na to że mamy malucha w domu i jednak jeżdżenie po produkty byłoby uciążliwe, uciążliwe dla mnie, bo  jednak jestem mamom na pełny etat, targanie dziecka do supermarketu czy na ryneczek każdego dnia po świeże produkty mogłoby mnie wykończyć. Bo jednak wole wózek i spacer. I tutaj pojawia się  rola mojego Cichego Bohatera Domu, który bierze część obowiązków na siebie zarówno przy dziecku jak i w domu, dlatego funkcjonowanie na diecie jest możliwe, bo do mnie należy przygotowanie posiłków, do niego zakupy. I tak o to dzisiaj polędwiczka wieprzowa marynowana w ziołach z ziemniakami i fasolką szparagową. W gramach... Dla mnie 150g mięsa, 100g ziemniaków, 75g fasolki szparagowej. A żeby było smacznie i zdrowo to:


Przygotowujemy marynatę. U mnie świeża bazylia, tymianek, oregano, czosnek, oliwa z oliwek i rozmaryn. 



Miksujemy wszystko razem na gładką papkę i wcieramy ją w mięso. Obkładamy mięso w marynacie zawijamy w folie aluminiową i zostawiamy  na półtorej godziny.



Na patelnię daje olej kokosowy i obsmażam z każdej strony tak że środek pozostaje nieco różowy, to ze względu na to że polędwica wieprzowa jest dosyć suchym mięsem, delikatnie zaróżowione jest soczyste w środku. Gotuje dosłownie dwa ziemniaki, haha i wrzucam na parowar fasolkę szparagową.


Wszystko ląduje w pojemniku i mój Cichy Bohater Domu ma gotowy zdrowy obiad, który zje poza domem. Także Dieto obyś była tego warta!


Posiłki na dietę przygotuje w czasie drzemek mojej małej, co umożliwia mi bezstresowe siedzenie w kuchni i robienie jak najlepszych zdjęć. Staram się tak wszystko organizować z zakupami, gotowaniem żeby niczego mi nie brakło i rano jazda, jazdeczka, jazdunia w kuchni :) AHOJ!

#mealprep 

czwartek, 11 maja 2017

Trzęsienie ziemi w mlecznej krainie, czyli pożegnanie z karmieniem piersią.

Jeszcze parę dni temu pisałam o tym, że nie łatwo pogodzić karmienie piersią z podróżowaniem,  już nie będę się nad tym zastanawiać, moja mała postanowiła zakończyć przygodę z cycuchem mamuśki. Nie spodziewałam się że będzie to tak szybko, ale widocznie tak ma być.

Co mogło przyczynić się do tego że moja córka odrzuciła cycka? Na wyjeździe karmiłam ją niekiedy butelką.  Dlaczego? No bo niestety nie zawsze była możliwość nakarmienia dziecka piersią dyskretnie i komfortowo. Pisałam o tym już wcześniej że nie dla mnie wywalanie biustu gdziekolwiek, bo jestem matką karmiącą to mogę, nikt nie ma prawa mi zwracać uwagi i huj. No cóż, no nie...

Po powrocie córa zaczęła świrować, ssała trzy minuty następnie cyrk... Wypluwanie sutka, krzyk, płacz jakby ją ze skóry obdzierali, za chwilę znowu po cycka, 30 sek... znowu to samo wiercenie się, histeria. Dziecko mnie rozpieściło, zaczęło przesypiać całe noce. Budziła się raz na jedzenie i dalej w kimono. A w tym okresie? Mój Boże pobudki co dwie godziny.

Ponieważ zarówno mnie jak i ją kosztowało to wiele nerwów. Widziałam że jest głodna, marudna, więc również dokarmiałam ją butlą. 150 ml mleka i nie to dziecko. Podjęliśmy decyzję, ja i narzeczony, że kończymy karmienie piersią, bo to bez sensu.

Może poszłam na łatwiznę, może powinnam walczyć o to żeby ssała pierś, może powinnam się poświęcić i karmić ją co chwilę, bo wiedziałam że nie dojada, może nie powinnam dokarmiać jej butelką, bo ją rozleniwiłam, może to ja jestem leniwa i wygodnicka.... Może.

 Nie zamierzam się nikomu tłumaczyć. Pożegnanie z piersią. Mleczna kraina w której burmistrzem była moja Mała Księżniczka trwała cztery miesiące. Ona nie sprawia wrażenia żeby jej tego brakowało. Mnie może trochę. Bo jednak była to taka chwila tylko ja i ona. Taka bliskość i więź, która była tylko nasza, ale jak wiemy bliskości z dzieckiem nie można budować na karmieniu piersią, tak więc pieszczot więcej razy trzy i butelka w dłoń!

Ahoj karmiące mamy!


Zapożyczone z demotywatorów.